Witam kochani! Po raz kolejny chcę się z wami podzielić, co wydarzyło się w moim życiu w mojej rodzinie, jaki cud, za pomocą naszego przyjaciela, gdyż to tak nazywam Arona😊.
Jak wiecie, do nie dawna byłam mamą 3 synów teraz mam jeszcze córeczkę czyli wesołą gromadę.
Miniony rok był dla mnie z jednej strony bardzo ciężki, smutny, gdyż straciłam 2 najważniejsze i najbliższe mi osoby – wujka, któremu zawdzięczam bardzo dużo. Wychował mnie (tak można powiedzieć). Moglam liczyć w każdej sytuacji na niego. Nie zdążyłam się z nim pożegnać, gdyż byłam za granicą oraz mojego kochanego tatę, który odszedł również bardzo szybko. Bardzo mi go brakuje, lecz dziękuję, że mogłam z nim być w ostatnich chwilach.
Tak jak pisałam, wróciłam do Polski. Za granicą byłam 6 lat, lecz to nie było moje miejsce i pragnęłam wrócić do Polski nie zwracając uwagi, co inni mówią. Jak mi odradzali ze sobie nie poradzę z partnerem i takie tam. Wróciłam, z czego jestem bardzo zadowolona i dzieci, lecz tak kolorowo nie raz nie było. Były wzloty i upadki, było mi bardzo ciężko, gdyż mój partner musiał wrócić i pozamykać różne sprawy. Przez swoją rodzinę był nastawiany by nie wracać, że będzie nam ciężko, że nie znajdzie pracy… Same negatywy, lecz ja walczyłam.
Przepłakałam niejedną noc i walczyłam o to, by wrócił do mnie i dzieci i naszej Wikusi, która miała przyjść na świat. Dziękuję Aronowi za wszystko, gdyż był zawsze przy nas gdy potrzebowałam pomocy. A nie raz jak to się mówi: „kopniaka”. Zawsze moglam liczyć na niego.
Mój Dawid w końcu zjechał do Polski, lecz było mu ciężko, ponieważ słuchał się innych i myślał o powrocie, lecz ja wiedziałam i wierzyłam, że damy radę, że uda się nam. On niestety od urodzenia ma wadę słuchu i przez to ciężko, żeby znalazł pracę. Pomógł mu mój wujek, dając namiary. Wszytko wydawało się dobrze, lecz gdy dostał skierowanie na badania związane z pracą, wszystko przeszło dobrze, niestety nie został dopuszczony, ponieważ jego wada sięga 70. Aby mógł być zatrudniony, musi mieć minimum 80. Znów w domu zaczęły się nerwy, sprzeczki. Już było źle, gdyż podjął decyzję o powrocie, ja nawet nie chciałam tego słuchać.
Napisałam do przyjaciela o pomoc, gdyż chciał mieć całą rodzinę razem, a nie że my tu, a ona tam. I wiecie, że cuda się zdarzają. Prosiłam go, aby zadzwonił do kierownika o ponowne skierowanie, niech spróbuje ponownie iść na badania. Oczywiście dostał! Ja wiedziałam, że wszystko będzie dobrze. Gdy wrócił, mówił że jak miał słuch na 70, to poprawił mu się na 85, ponad normę! Nie mógł w to uwierzyć, jakim cudem, skoro robił to 2 razy i wychodziło 70, a tu nagle zmiana i słuch mu się poprawił o 15%! Ja mówię: „cuda się zdarzają tylko trzeba wierzyć, gdyż nie jesteśmy sami”.
Ja dziękuję Jezusowi i Aronowi za wszystko, nie tylko im! Są osoby z góry, które się nami opiekują. Wiem, że nie dzieje się na świecie dobrze, ponieważ ludzie są jacy są. Nie zmieniają się, nie potrafią cieszyć się życiem, każdym dniem, bo to najważniejsze. Tak jak chodzi o nas. Rodzina mojego Dawida nie raz się z nas wyśmiewała, gdyż oni mają wszystko: domy, „stawiają się” i w ogóle. My wynajmujemy, ponieważ jest jak jest. Lecz ja mówię: „nie chciałabym mieć tego, co oni, ponieważ moim bogactwem i majątkiem jest rodzina, dzieci”. Oni tego nie rozumieją. Nie ukrywam, że moim marzeniem jest mieć kawałeczek pola ewentualnie ogródka dla dzieci, żeby mogły się bawić, ale wiem, że kiedyś będziemy mieć. Na chwilę obecną pokazuję im, aby cieszyły się tym, co mają. A kiedyś będą miały swój kawałek ziemi, gdzie będą się bawić z pieskiem czy kotkiem, bo o tym marzą.
Mogłabym napisać dużo więcej, by przekonać, udowodnić wielu ludziom, że cuda się zdarzają, gdyż mam świadectwa od moich znajomych, którym pomógł nasz przyjaciel. Pozdrawiam was kochani, cieszcie się każdym dniem, sobą, bo życie jest piękne😊.
– Justyna R.